Nowa płyta “Czeska” do nabycia w sklepie

Zobacz

CZESKA

CZESKA

LISTA UTWORÓW
1. RAKIETA 00:31
2. CZERWONE I CZARNE 00:31
3. TAPICERKA 00:31
4. LAKIERKI 00:31
5. PALMA 00:31
6. BEZ ZNACZENIA 00:31
7. WBREW POZOROM 00:31
8. PRZEPROŚ TATĘ 00:31
9. OJCZYZNA 00:31
10. POLKA-A-LA-POLAK 00:31
11. E-BÓG 00:31
12. CERTACJA 00:31
O albumie

“Płyta powstała z piosenek jakie pisałem w 2018 roku do kabaretu Dolina Prapremier, który wymyśliłem i prowadziłem z Kubą Sienkiewiczem. Jako autor założyłem, że rzeczywistość prawdziwiej można opisać poprzez nierzeczywistość (element baśniowy), a sprawy kraju widać ostrzej z perspektywy globu czy sąsiedniego państwa. Ironia i satyra stały się dla mnie postawą zasadniczą. Założyłem też wokalny dialog z publicznością, którą na płycie zastąpił instrument solowy (…)” Jan Kondrak

słowa i muzyka: Jan Kondrak

nagrano w składzie:

Jan Kondrak – śpiew, gitara akustyczna

Łukasz Dąbrowski – akordeon, instr. klawiszowe, aranżacje, realizacja nagrań

Przemysław Skałuba – klarnet, saksofony

2020, digipack

 

Autor: Jan Kondrak
Gatunek: Autorska
Wydawca: Gitarek Studio
SŁOWA:

RAKIETA

Kiedy prezydent Stanów Zjednoczonych
Budzi się ze snu
Ojciec Narodu Korei Północnej
Robi sprytny ruch
Drażni rakietę
Drażni rakietę
Drażni rakietę
Drażni mu
A Kowalski nikomu nie drażni rakiety
A Kowalski nikomu nie robi rakiety
No i strój ma jak trzeba i widelec i nóż
No i już
Ojciec Narodu Północnej Korei
Budzi się ze snu
Wtedy prezydent Stanów Zjednoczonych
Robi sprytny ruch
Drażni rakietę
Drażni rakietę
Drażni rakietę
Drażni mu
A Kowalski nikomu nie drażni rakiety
A Kowalski nikomu nie robi rakiety
No i strój ma jak trzeba i widelec i nóż
No i już
Kiedy prezydent Rzeczypospolitej
Budzi się ze snu
Sny o potędze pospolitej rzeczy
Dalej śnią się mu
Patrzy znacząco
Patrzy znacząco
Patrzy znacząco
Na obu
A Kowalski nie patrzy znacząco w ogóle
A Kowalski nie patrzy znacząco w ogóle
No i strój ma jak trzeba i widelec i nóż
No i już
No i już
Nóż ma i widelec
No i strój
No i

CZERWONE I CZARNE

Mamy do czynienia bowiem z wielką bandą
Obrzydliwie straszną bandą
Mamy do czynienia bowiem z wielką bandą
Która wywołuje dreszcz
Gdyby dobry bóg był wiedział o tej bandzie
Obrzydliwie strasznej bandzie
Toby dobry bóg zarządził na tę obrzydliwą bandę
Wielki deszcz
Tak rzekł pan Wielki Mszyc do czerni mszyczej
Ostrzegał swój naród i dodał wyjdziemy z tego zwycięsko
Wtem liczne biedronki obgryzły mu członki
Czerwone biedronki i mszycze czarne mięsko
Mamy do czynienia bowiem z wielką bandą
Obrzydliwie straszną bandą
Mamy do czynienia bowiem z wielką bandą
Która wywołuje dreszcz
Gdyby dobry bóg był wiedział o tej bandzie
Obrzydliwie strasznej bandzie
Toby dobry bóg zarządził na tę obrzydliwą bandę
Wielki deszcz
Tak ostrzegała dżdżownica największa najczerwieńsza
Swe siostry które w czas dżdżu wyległy na rżysko
Przestrzegła już w dziobie czarnego gawrona
A stado gawronów już było blisko blisko
Mamy do czynienia bowiem z wielką bandą
Obrzydliwie straszną bandą
Mamy do czynienia bowiem z wielką bandą
Która wywołuje dreszcz
Gdyby dobry bóg był wiedział o tej bandzie
Obrzydliwie strasznej bandzie
Toby dobry bóg zarządził na tę obrzydliwą bandę
Wielki deszcz
Po co grać herolda gdy przegrana sprawa Heroldowie pierwsi giną
Może żeby się kultura rozwijała w stronę filmu Tarantino
Życie potrzebuje ciągle nowych ofiar Na każdego jest nagonka
Kiedyś był czerwony pająk albo stonka Jutro gawron i biedronka

TAPICERKA

Tapicerka ci nie leży w nowym samochodzie ojca
A on taki dumny jedzie że ma czym cię zabrać z dworca

Ciebie stać na rozkminianie siebie Raczej gdzieś masz resztę
Jemu stać przyszło za młodu w sklepie albo nad łóżeczkiem
Masz swój kwadrat Tyrkę Hajsy Cały świat w zasięgu wreszcie
On ten świat ci pootwierał Nie skorzysta sam Już nie chce

Tapicerka ci nie leży w nowym samochodzie ojca
A on taki dumny jedzie że ma czym cię zabrać z dworca

Żyje wciąż wizją przełomu Że mu po nim łatwiej będzie
Przełom był albo nie było Munio masz przydatny wszędzie
Bo zainwestował w ciebie Wciąż na siebie nie odkłada
Co z nim będzie gdy osłabnie pytać raczej nie wypada

Tapicerka ci nie leży w nowym samochodzie ojca
A on taki dumny jedzie że ma czym cię zabrać z dworca

To gadanie to podanie dłoni w którą życie wryte
Tak potrzebne jak ludowe polskie rzeczy pospolite

LAKIERKI

Ja mam lakierki z lodu
Twe szpilki są z zazdrości
Ten bal to taka giełda
Papierów bez wartości
Ech muśnięcia
Spojrzenia
Malowanie oddechem
Feromony
Fluidy
Dotykanie się echem
Ja cię nie tracę z oczu
Chcę mieć bliżej do ciebie
Chcę wiedzieć jak jest z tobą
Nie wiedzieć jak jest w niebie
Ech muśnięcia
Spojrzenia
Malowanie oddechem
Feromony
Fluidy
Dotykanie się echem

PALMA

Ty palmą mi odbiłaś
Jakby na środku ronda
Pan „Degol” na cokole
Widzi jak to wygląda
Ty palmą mi odbiłaś
Ja rondem cię okrążam
Sztywnieję jak ten „Degol”
Czuję że nie nadążam
Brom po poro Rom poropo
Brom poporo Rom
Brom po poro Rom po ropo
Brom po poro rom
Ty palmą mi odbiłaś
No i zrobiłaś w rondo
„Degol” mnie strasznie boli
Elektron jam Tyś jądro
Ty palmą mi odbiłaś
Ja krążę wciąż niestety
Ten „Degol” już mi wisi
Tyś słońce Jam planety
Ty palmą mi odbiłaś
Ja jestem już zgubiony
Śmieje się ze mnie „Degol”
Marsze i maratony
Ty palmą mi odbiłaś
Tak będzie aż do zgonu
„Degola” będziesz dla mnie
Laga i czub pagonów
Brom po poro Rom po ropo
(…)

BEZ ZNACZENIA

Październik wilgotnym nosem psim
Przez koc ukradkiem cię dotyka
Z kubkiem naparu Z okładem pism
Gdy lato z babim latem znika
Myślisz tak sobie mimowolnie
Myślisz tak sobie od niechcenia
Dziwisz się że ten los to twój
Ale to teraz bez znaczenia
Zaprzeszłe sceny nadlatują
Jakieś wesele Jacyś młodzi
Jest męskie ramię Ty je czujesz
Ramię co nigdy nie zawodzi
Gromadkę dzieci widzisz tam też
Zawsze w kolejce do tulenia
Ktoś w tej kolejce ciągle tam tkwi
Ale to dzisiaj bez znaczenia
Choroby szkoły studia i świat
Stamtąd nie wraca się jak z nieba
Jest jeszcze ktoś kto jakby wciąż tu jest
Lecz nie ma gdy najbardziej trzeba
Przeszły cię dreszcze w przedpokoju
Przelękłaś się własnego cienia
Ktoś mógł tu być No ale nic Już nic
No ale nic nie ma znaczenia

WBREW POZOROM

Ref.
Z końcem czerwca
o czwartej rannej godzinie
roku osiemnastego po dwutysięcznym
okryty czerwonorudym futrem
na tle żółtoróżowej akcji słońca
podniesiony na białoszarych podkolanówkach
lekceważąc granitowe przeszkody centralnej części miasta
szedł młody łoś
Łoś wędruje przez ekrany
Straży miejskiej na dyżurze
Strażnik myśli zwariowałem
Już nie wezmę nic z jarmużem
Pewien lewicowy hejter
Po owocnej w hejty nocy
Krzyczy to brunatny naziol
Goliat Dać mu w cymbał z procy
Pewien prawicowy hejter
Nikt mu hejtach rady nie dał
Pyta co to za parada
Za co przebrał się ten pedał
Ref.
Z końcem czerwca
o czwartej rannej godzinie
roku osiemnastego po dwutysięcznym
okryty czerwonorudym futrem
na tle żółtoróżowej akcji słońca
podniesiony na białoszarych podkolanówkach
lekceważąc granitowe przeszkody centralnej części miasta
szedł młody łoś
Uczeń w krzakach rzekł git baka
Jazda jak po dobrych kwasach
Ja pierdolę ale koleś
Rzekła w krzakach cała klasa
Pani co się noc modliła
Bierze beret Czepia klipsy
Leci w dyrdy do kościoła
Szepcze - koń apokalipsy
Ref.
Z końcem czerwca
o czwartej rannej godzinie
roku osiemnastego po dwutysięcznym
okryty czerwonorudym futrem
na tle żółtoróżowej akcji słońca
podniesiony na białoszarych podkolanówkach
lekceważąc granitowe przeszkody centralnej części miasta
szedł młody łoś
To jest przecież anioł miasta
Skomentował burmistrz basem
A łoś miał to wszystko z dala
Pląsał w rośną ruń pod lasem

PRZEPROŚ TATĘ

Chowa się pod stołem wyżeł
Pisnął domofon Jęczą poręcze
Kroki słychać coraz bliżej
A z każdą chwilą są bardziej ciężkie
Już się nie chowaj nie ma odwrotu
Chodź dziecko tu i nie rób kłopotu
Przeproś
Przeproś tatę
Przeproś za to że…
Przeproś tatę bo się napił
Bo on zdenerwował się
Może
Lżej uderzy
Prędzej pójdzie spać
I nie znajdziesz się na bruku
Ojca czcić masz no i mać
Mama
Nie pomoże
Z boku będzie stać
Potem cichcem cię przytuli
Ojca czcić masz no i mać
Mama gada coraz więcej
Częściej wychodzi palić na balkon
Dłużej spędza czas w łazience
Zaraz rozwali znów jakiś szampon
Ty się nie chowaj nie ma odwrotu
Chodź dziecko tu i nie rób kłopotu
Przeproś
Przeproś mamę
Przeproś za to że …
Przeproś mamę bo pijana
Bo zdenerwowała się
Może
Lżej cię zelży
I nie zamknie cie na klucz
Przeproś mamę bo pijana
Czcić rodziców ty się ucz
Tata
Nie pomoże
No bo nie ma go
Przeproś mamę bo pijana
Ojca czcij i matkę swą
Ty się nie chowaj obywatelu
Bo oto morał jeden dla wielu
Przeproś
Przeproś władzę
Przeproś za to że
Władza władzą jest pijana
Może zdenerwować się
Może
Lżej uderzy
Może może ci coś dać
I nie znajdziesz się na bruku
Twoja władza Twoja mać
Bóg ci
Nie pomoże
Zrobił już co mógł
Bóg ci władzę dał człowieku
Twoja władza to twój bóg

OJCZYZNA

Chór:
Trawa to podstawa Trawa to podstawa
Trawa to podstawa Trawa to podstawa
Podstawa
Podstawa
I.
Bardziej tkwi w glebie niż buja w niebie
Ma wolną wolę na wolne pole
Teren pokryty Teren zdobyty
Wiecznie zielona Co to Kto ona
Ref.
Trawa Trawa
Trawa to podstawa
Trawa Trawa
Znaczy wspólna sprawa
Trawa Trawa
To na później brawa
Trawa Trawa
Taka to postawa
II.
Flaga z rumianku Z dzikiego maku
Sadu feretron w złocie rzepaku
To kwitną hymny mojej ojczyzny
Hymny przekwitną Odsłonią blizny
Ref.
Trawa Trawa
Trawa to podstawa
Trawa Trawa
Znaczy wspólna sprawa
Trawa Trawa
To na później brawa
Trawa Trawa
Taka to postawa
Bridge:
A przyszłości mroki będą rozgonione myślą jak latarnią
Być codziennie trawą Od święta murawą Ostatecznie darnią
Chór:Trawa to podstawa Trawa to podstawa
Trawa to odstawa Trawa to podstawa
Podstawa
Podstawa
Coda:
Trawa Trawa
Trawa to podstawa
Trawa Trawa
Trawa to podstawa

POLKA-A-LA-POLAK

Wiedz że Wiedz że
Tenże zełże
Że aż się wywróci flak
Wiedz że wiedz że
Tenże zełże
Polka to a la Polak
Bieda szarpie cię za mankiet
Bieda Twój dziedziczny stan
Z góry stale podejrzany
Paragrafem w kij związany
Taki jest na ciebie plan
Pustką wieje po domenie
Zdrada nosi znaną twarz
Robisz bilans przedostatni
Liczysz na to kogo znasz
Liczysz na to kogo znasz
I zasilasz
Jego grupę
I smarujesz miodem jemu
To co na języku masz
Bieda szarpie cię za mankiet
Bieda Twój dziedziczny stan
W miejscu dumy masz pokorę
Zawsze zapomniany w porę
Taki jest na ciebie plan

E-BÓG

Gdy człowiek każdy z każdym
W sieci się spotkał
Gdy mógł
Razem stworzyli prawa
A księgę praw nazwali
E - bóg
E - bóg E - bóg
Sieć się imię twoje
Fajny login masz
Daj nam hasło swoje
E - bóg E - bóg
Chleba daj do pyska
Fajny login masz
Daj nam też igrzyska
Gdy człowiek każdy z każdym
W sieci się spotkał
Gdy mógł
Razem stworzyli prawa
A księgę praw nazwali
E - bóg
E - bóg E - bóg
Odpuść nam na sygnał
Fajny login masz
Ty byś nas nie wygnał
E - bóg E - bóg
Prawa chciej wykładać
By mesjasza nie
Czekać ani jadać
Gdy człowiek każdy z każdym
W sieci się spotkał
Gdy mógł
Razem stworzyli prawa

CERTACJA

Na drabince w Warszawie
Na mównicy w Brukseli
Stało dwóch i mówiło
Jednocześnie i miło
Staropolską certacją
Świat zadziwić zdołali
Świat cudownie zwariował
I powtarzał ich słowa
Bracie
Kocham cię
Przepraszam
Za wszystko co zrobiłem źle
Dziękuję że tyle zrobiłeś dla kraju
A ta katastrofa
To oczywiście ja
Nie zgodzę się mój bracie
Ta katastrofa to ja
Ależ proszę cię
To ja
To ja
No dobrze już dobrze
Co powiesz na zgodę
Że katastrofa to my
Na drabince w Warszawie
Na mównicy w Brukseli
Stało dwóch i mówiło
Jednocześnie i miło
Staropolską certacją
Świat zadziwić zdołali
Świat cudownie zwariował
I powtarzał ich słowa
Bracie
Kocham cię
Recenzje:

"Roman Czejarek zachwycony poleca: Jan Kondrak dziękuję! Jadę i słucham już kolejny raz. ``Tapicerka`` i kilka innych rzeczy genialne! Akordeon plus klarnet boskie w rozmowie. No i ta Polka 😉 Państwu i płytę i festiwal szczerze polecam."

- ROMAN CZEJAREK